
Kolektywizacja – nadawanie formy zbiorowej, czyli kolektywnej. Proces kolektywizacji cechuje najczęściej zastosowanie środków przymusu ekonomicznego, w szczególności system przymusowych kontyngentów oraz zwiększone obciążenia podatkowe, oddziaływanie aparatu administracyjnego, policyjnego i propagandowego oraz przemoc fizyczna prowadząca do terroru państwowego[1].
Nacjonalizacja – akt przejęcia przez państwo prywatnego mienia. W rzadkich przypadkach może to być również przejęcie mienia należącego do samorządu. Nie należy mylić nacjonalizacji, która jest stosowana wobec określonej kategorii mienia lub osób, z wywłaszczeniem, które dotyczy konkretnej osoby i konkretnej sprawy. [2] Nacjonalizacja może być przeprowadzona z pełnym odszkodowaniem dla dotychczasowych właścicieli, częściowym lub bez odszkodowania.
Minister Infrastruktury i Budownictwa 10 kwietnia 2017 r. ogłosił Zarządzenie Nr 16 [3] w sprawie powołania Zespołu doradczego do spraw rozwiązań systemowych w geodezji i kartografii i chwała mu za to, że dostrzegł taką potrzebę. Zespół powołany z głosem doradczym zgromadził przedstawicieli środowiska geodezyjnego reprezentowanego przez: administrację, wykonawstwo oraz instytucje naukowe. Na pierwszym spotkaniu 9 maja b.r. powołano 5 podzespołów. I w tym momencie, gdzieś te “rozwiązania systemowe w geodezji“ z zarządzenia jakby wywiało wyborem tematów podzespołów do następujących rozstrzygnięć:
1) Standardy techniczne wykonywania geodezyjnych pomiarów sytuacyjnych i wysokościowych; wykonywanie prac geodezyjnych i kartograficznych;
2) Geodezja a geoinfromacja – nowe wyzwania. Określenie standardów, redefinicja systemów informacyjnych państwa;
3) Organizacja zawodu geodety i nadawania uprawnień zawodowych;
4) Struktura organizacyjna SGiK i jej finansowanie oraz organizacja, struktura i tryb prowadzenia PZGiK;
5) Ewidencja gruntów i budynków;
Gdzie tu może być dyskusja nad kształtem nowego systemu geodezyjnego, który miałby obowiązywać w państwie takim, jakie jest obecnie, czyli wolnorynkowym, samorządowym gdzie obowiązuje konstytucyjna równość podmiotów wobec prawa? Czy w takim państwie powinny działać uprzywilejowane struktury państwowej Służby Geodezyjnej i Kartograficznej? Czy powinien działać Państwowy Zasób Geodezyjny i Kartograficzny nacjonalizujący wszelkie wyniki prac przedsiębiorców geodezyjnych? Kto tak bardzo chce utrzymania komunistycznego status quo rodem z lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku? Bo przecież nie osoby wykonujące zawód geodety i utrzymujący się z niego.
Jak widać ktoś uznał a priori, że zostanie utrzymany system bazujący na czterech filarach systemu komunistycznego powołanego dekretem z 1952 r.[4] czyli na:
I. Służbie Geodezyjnej i Kartograficznej – powołanej art. 1 dekretu ;
II. Państwowym Zasobie Geodezyjnym i Kartograficznym – jako “składnice materiałów kartograficznych i geodezyjnych o znaczeniu ogólnopaństwowym” oraz “resortowych” art. 19 dekretu;
III. Obowiązku zgłaszania robót/prac geodezyjnych i kartograficznych przed przystąpieniem do ich wykonywania, rodzaj i zakres robót oraz w miarę możności termin ich wykonania – art. 12 dekretu;
IV. Obowiązku przekazywania właściwym miejscowo powiatowym (miejskim) organom operatów, sporządzonych w wyniku pomiarów – art. 14 dekretu.
Te cztery komunistyczne podstawy państwowego systemu geodezji z lat ’50, jak cztery przysłowiowe “gliniane nogi słonia” są nadal fundamentalnymi gwarantami istnienia obecnej Służby Geodezyjnej i Kartograficznej oraz Państwowego Zasobu Geodezyjnego i Kartograficznego.
Przecież gdyby ustawą uchwaloną 17 stycznia 1989 r., modyfikowaną kilkadziesiąt razy, nie utrzymano zagrożonego karami za nieprzestrzeganie, obowiązkowego zgłaszania robót geodezyjnych i kartograficznych przed rozpoczęciem oraz obowiązkowego i bezpłatnego przekazywania Państwu wszystkich wyników prac, pomiarów geodezyjnych i operatów specjalnie wytworzonych dla potrzeb administracji (SGiK), to Państwowy Zasób Geodezyjny i Kartograficzny w sposób naturalny przestałby istnieć a kilkutysięczna armia urzędników Służby Geodezyjnej i Kartograficznej straciłaby uzasadnienie swojego bytu. W żadnym z państw Unii Europejskiej nie istnieją państwowe “zasoby geodezyjne” ani też państwowe “służby geodezyjne”. Powód jest jeden, w europejskich państwach jest niewyobrażalnym pozbawić swoich obywateli będących przedsiębiorcami, własności wypracowanych przez nich dóbr, i do tego korzystanie z nich uzależnić od wydawanych przez państwo licencji. Jest niemożliwe aby rządy tych państw nacjonalizowały wszelkie geoinformacje nie zamówione, czy też nie zlecone przez instytucje państwowe.

Niestety w naszym państwie, pomimo istnienia konstytucyjnej gwarancji ochrony własności prywatnej oraz pomimo zakazu przymusowej kolektywizacji stworzono centralne, wojewódzkie i powiatowe składnice geodezyjne map, baz, rejestrów i operatów, które wcale nie dotyczą terenów państwowych czy publicznych. Te składnice nazwane “państwowym zasobem” gromadzą od wielu dziesięcioleci wszystkie wytworzone przez geodetów operaty, z wszystkich terenów, w tym przede wszystkim terenów prywatnych Obywateli RP. Otoczka prawna “Państwowego Zasobu Geodezyjnego i Kartograficznego” została tak skonstruowana, by wszyscy geodeci niezależnie od formy działania i zatrudnienia, w sposób zbiorowy, czyli kolektywnie, gromadzili w jednym Państwowym repozytorium geodezyjnym oryginały wykonanych operatów, materiały, informacje oraz dane. Te treści i materiały obligatoryjnie muszą być wykorzystane w dalszych opracowaniach geodetów. Przed wykorzystaniem muszą być przez geodetów, również obligatoryjnie, sprawdzone co do ich dokładności, kompletności, aktualności i zgodności ze stanem faktycznym, a wyniki przekazane do kolektywnego wykorzystania.
W ten sposób Państwo nieprzerwanie od 1952 r. zagwarantowało sobie bezpłatne i zbiorowe tworzenie składnic geodezyjnych, ich aktualizację i uzupełnianie. Ten kolektywny proces gromadzenia, uzupełniania i aktualizacji cechuje zastosowany przymus zagrożony karami w przypadku niezastosowania się oraz obowiązek odpłatnego korzystania z danych zasobu, choćby te dane były wadliwe. Gromadzone bezkrytycznie materiały, operaty, mapy itp. spowodowały, że w 90% są to “śmieci” niemające żadnej wartości, no może poza wartością makulatury, przekładane z kąta w kąt przez obsługę tych składnic, co wzmaga konieczność następnych zatrudnień.
W ten sposób w państwie, w którym od równych 20 lat konstytucja gwarantuje wolności i swobody obywatelskie, a jednocześnie wobec jedynej wybranej grupy obywateli wykonujących usługi geodezyjne stosowany jest terror wymuszający zbiorowe gromadzenie w jednym miejscu, pod nadzorem państwa, wszystkich rezultatów działalności gospodarczej, niezależnie od przydatności publicznej czy państwowej. Ponadto są zmuszani do takiego dodatkowego przetwarzania swoich rezultatów pomiarów (GML), by sporządzone przez nich mapy mogły być w urzędach automatycznie wydrukowane w dowolnej chwili i wykorzystane przez innych potencjalnych klientów za drobną wpłatą. Na przykład, ktoś kto chce sporządzić Plan Sytuacyjny projektowanego przyłącza, to wystarczy, że wykupi w powiatowym PZGiK za 10 zł (od hektara pełnej treści mapy zasadniczej 1:500 i to wektorowej), na którą składają się opracowania “entej” liczby geodetów, uzupełniane przez dziesiątki lat “za free”, tej jednej państwowej wersji, i omija wszelkie obowiązki o aktualnej mapie, właściwej czyli standardowej symbolice itd. (vide) Nikt takiej mapy nie weryfikuje, nikt jej nie uwierzytelnia bo po co? Przecież ją wydał urząd, który skasował 10 zł. Ale gdy tą samą mapę 1 ha chciałby wykonać geodeta, to za samo prawo jej wykonania w całości z własnego pomiaru, musiałby po zgłoszeniu pracy zapłacić co najmniej 30 zł. Oraz dodatkowo 50 zł za tzw. “uwierzytelnienie” – przybicie czerwonej pieczątki na osobiście wykonanej mapie. (vide) I co najważniejsze rezultat pomiaru i opracowania mapy, musi przekazać Państwu lecz nie w postaci takiej jaką wykonał dla zleceniodawcy, tylko w od nowa opracowanej postaci pliku w formacie GML, w którym jest “zaszyta” mapa z rozmieszczeniem elementów takim jak dokonał tego w pierwotnej mapie autor. (vide) Wierutną bzdurą jest komunikowanie przez nawet przedstawicieli centralnej służby geodezyjnej, że Mapa Zasadnicza to raport/diagram generowany automatycznie z baz danych, gdy tak naprawdę, to automatycznie to jest tylko drukowanie, obrazu utworzonego przez geodetę pierwotnego autora, “przeniesiony” przez schemat GML do Państwowego Zasobu Geodezyjnego i Kartograficznego. Co ciekawe to, to że 99% geodetów nie zdaje sobie sprawy, że przymus konwertowania map przez aplikacje GML, do zakupu których zostali zmuszeni przez Państwo, ma głównie za zadanie przekazanie ich kartowania mapy do informatycznych zasobów państwowych. Czyli znowu geodeci kartują państwowe mapy tyle, że nie jako pracownicy państwowych przedsiębiorstw w latach ’50-’90 (OPGK, WBGiTR) ale niewolnicy państwowego systemu.
W czasach od 1952 r. aż do 2014 r. geodeci musieli obowiązkowo dokonać aktualizacji tradycyjnej analogowej mapy zasadniczej i ewidencyjnej przez skartowanie pomiaru i wykreślenie tuszem nowych treści. Nie wykonanie tego kartowania powodowało kary nie zaewidencjonowania operatu, co równało się z nie wykonaniem zamówienia i brakiem zapłaty od klienta. Te praktyki zostały zastąpione obowiązkiem przekazywania państwowemu zasobowi wyników pomiarów i opracowań kartograficznych w postaci plików GML, zawierających zarówno bazy danych z nowymi danymi jak również skartowane mapy, które automatycznie zasilą państwowe mapy numeryczne. Oczywiście te dodatkowe prace geodeci wykonują nieodpłatnie, często sobie z tego nie zdając sprawy, bo tak naprawdę to nikt nie wie co wykonują i jakie maja zadania narzucone nam schematy GML?
Reasumując, gdyby jakimś cudem, jakaś siła postanowiła, że nacjonalizacja rezultatów działalności gospodarczej opracowań i usług geodezyjnych oraz sprzedawanie licencji na wykorzystywanie znacjonalizowanego mienia, jest niezgodna z konstytucją, a do tego gdyby ta sama lub inna siła orzekła, że zagrożony karami obowiązek zgłaszania czynności w

działalności gospodarczej przed ich rozpoczęciem jest złamaniem wolności gospodarczej oraz kilku innych wolności, to gdzie znalazłyby się te gliniane nogi słonia? W …
[1] Nowa Encyklopedia Powszechna PWN. Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe, 2004, s. 449-450 (tom 4). ISBN 83-0114-179-4.
[2] https://pl.wikipedia.org/wiki/Nacjonalizacja
[3] D.Urz. Ministra Infrastruktury i Budownictwa, 2017 r. Poz. 25
[4] DEKRET z dnia 24 kwietnia 1952 r. o państwowej służbie geodezyjnej i kartograficznej (Dz. U. Nr 24 z dnia 17 maja 1952 r. poz. 162)
-o-
Bardzo ważny i na czasie artykuł. W Geodezji jest jak w PRL tyle że za SB robi tu Słuzba Geodezyjna i Kartograficzna a za PZPR Główny Urząd Geodezji i Kartografii.
Najwyższy czas architektom wprowadzić panstwowy zasob projektów i ośrodki powiatowe które będą im weryfikować dokumentacje przed przyjeciem do Państwowego Zasobu Projektów i Dokumentacji Projektowej. I niech weryfikację projektu urząd wykonuje bezzwłocznie np. miesiac po to aby sie dowiedzieć, że brakuje kropki. Dlaczego architekci nie muszą zgłaszać wykonania projektu przed jego rozpoczęciem?!!!
Dlaczego architekci nie maja unormowanych zarządzeniem ministra budownictwa symboli graficznych jakie maja używać w projekcie???
Leszku,świetny tekst, jak widzę wypracowany przez nas wspólnie, przegadany w wielu długich rozmowach. Napisany w zrozumiałym nawet przez ministrów języku. Warto wysłać go vc Premierowi Morawieckiemu, lub też Prezesowi Kaczyńskiemu. Oboje nie mają nad sobą czapy administracyjnej, która najlepszą ideę może zniszczyć.
Tylko pytanie. Czy PTG będzie w stanie podpisać się pod tym pismem? Czy to nie wychodzi ponad statutowe działania stowarzyszenia? Czy wpojona nam, przez odgik, nadmierna poprawność i spolegliwość polityczna, nie wleje kolejne genialne dziecko razem z kąpielą?
Nie miałam pojecia co tak naprawdę ten gml robi. Myslałam że przekształca tylko dane w format który przyjmują systemy w osrodkach dokumentacji. Czy naprawde schematy GML pobieraja przechowują i przekazują obraz mapy, którą opracowałam? Coś mi się nie chce w to wierzyć, ale żeby to stwierdzic trzeba byc informatykiem.
Nic dodać nic ująć. JAK MOGĘ POMÓC. Od ponad dwudziestu lat próbuje jak Ty ludzi oświecać, ale skoro są Barbary. To mi ręce opadają.
Bożeno,
na ta sprawę zwrócił mi uwagę Guru geoinformacji dr W. Izdebski. Pytał chyba GUGiK dlaczego w schematach opublikowanych w rozporządzeniach, kod dotyczący elementów opisuje współrzędne xy od początku rysunku mapy oczywiście oprócz współrzędnych globalnych. Zresztą przekonałem się sam. Gdy na mapie dwg przesunąłem wybrany element opisowy tak by dotykał innego elementu, i zapisałem mapę w gml, to po jej otwarciu z pliku gml okazało się, że ten wybrany element dotykał tego innego elementu. Gdy przywróciłem poprzednie położenie opisu i znowu zapisałem mapę w gml, to po ponownym otwarciu mapy.gml opis powrócił na swoje miejsce. Wybrałem dlatego element opisowy aby był to element bez wsp. globalnych. Ten prosty eksperyment udowodnił mi, że GML wcale automatycznie mapy nie generuje on jedynie automatycznie mapę drukuje na ekranie lub papierze ale mapę, która wcześniej przez kogoś musiała być wyedytowana.
Czyli tak naprawdę to ośrodki sprzedają mapy, które myśmy nie tylko sporządzili z naszych pomiarów ale również skartowali i wyedytowali. Konkluzja, prawo geodezyjne w majestacie prawa narusza nasze prawa autorskie, które powinniśmy mieć z mocy art. 1 ust. 2 pkt 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. “Art. 1. 1. Przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór).
2. W szczególności przedmiotem prawa autorskiego są utwory:
1) wyrażone słowem, symbolami matematycznymi, znakami graficznymi (literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne oraz programy komputerowe);”
Bardzo dobry tekst. W ogóle pgik powinno być zmienione ze uwagi na ustawę dekomuniacyjną jako liwkidacje reliktu minionej epoki. Może gdyby w tym świetle naświetlać tą sprawę to by byardzoiej prosuzyło rządzących.
To że gml to powrót do kartowania tuszem było dla mnie oczywiste już na etapie projektów zmian przepisów w tym zakresie i zgodnie z wyobrażeniem wiąże się to z koniecznościa opracownia map dwukrotnie – osobno dla klienta a osobno dla państwa.
Kunzite cholernie trafne spostrzeżenie. Znowu potwierdza się, że najciemniej pod latarnią. Ustawa o o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy [budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej] co prawda nie odnoszą sie wprost do naszej sytuacji, czyli do obowiązującego systemu w geodezji i kartografii ale gdy się weźmie pod uwagę cel tej ustawy to taki zakaz propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez pomniki można prawie, że wprost odnieść na pewno do Państwowego Zasobu Geodezyjnego i Kartograficznego i Państwowej Służby Geodezyjnej i Kartograficznej urządzeń publicznych powołany dekretem z 1952 r. http://www.geobid.katowice.pl/prawo/1952/du_1952_24_162.htm t.j. prawa, które rozprawiło się np. z Kancelariami Mierniczych Przysięgłych jako wrogami ustroju wykorzystującymi geodezyjną klasę robotniczą. Kunzite zajmę się tym pomysłem. Dzięki.
Ostatnio z paroma osobami, z poza geodezji, rozmawiałem na temat zarobków. Załamałem się. Budowlaniec, bez wykształcenia "od łopaty" w okresie zimowym gdy z wiadomych względów nie może pracować łopatą dostaje postojowego 2500 na miesiąc. W sezonie dostaje od 4000. Kierowca ciężarówki, na pół etatu, pracując w tygodniu 2,5 dniówki dostaje na rękę ponad 2500 zł. Pracownik biura księgowego życzy sobie 7000 na miesiąc.
Za jakie pieniądze my pracujemy? Ile możemy zapłacić naszym pracownikom? A zatrudniamy wykształconych fachowców, pracujących w deszczu, na mrozie i w upale. Kogo stać by zapłacić pracownikom 4 – 5 tyś. za taką ciężką i odpowiedzialną pracę?
Zarobki poszły w górę wszędzie, tyko nie w geodezji. Bierze się to min. z coraz większych wymagań stawianych nam przez PZGiK. Zleceniodawca płaci nam za konkretną pracę, którą nam zlecił: aktualizację swojej działki, wytyczenie budynku, inwentaryzację budynku, kabla czy przyłącza. Co go obchodzi brak na mapie szamba u sąsiada po drugiej stronie ulicy? Co instalatora obchodzi, że przyłącze, które wykonał, nie dochodzi na mapie do budynku? On płaci za inwentaryzację 10 m przyłącza. A nas zmuszają do ponownej inwentaryzacji całego budynku, sporządzenia wzde, aktualizacji kartoteki.
Teraz dochodzi jeszcze GML. Organ sprzedaje nam skan analogu, jeżeli ma to cyfrówkę ze starymi nie aktualnymi symbolami ale od nas już wymaga sporządzenia dokumentacji zgodnej obowiązującymi przepisami. Bazy, warstwy, kody, symbole. Co z tego, że organ ma analog, płytkę z danymi musimy dołączyć do operatu. Będzie jak znalazł. Niestety nasi zleceniodawcy nie zdają sobie sprawy ile dodatkowej pracy musimy wykonać. Chcą płacić nam jak 5 lat temu albo jeszcze mniej. W końcu mamy GPS-y.
Nasza typowo geodezyjna praca zajmuje ok. 1/4 czasu. Pozostałe prace wymuszane przez pgik 3/4 to czas, za który nikt nam nie zapłaci. Jeszcze musimy za darmo wzbogacać Państwowy zasób, tłumaczyć się z każdego przecinka, udawadnić, że potrafimy mierzyć. Pamiętam ile czsu trwało skompletowanie operatu przed gniotem i nowelizacją prawa. Jak wyglądały wtedy operaty – to była geodezja. Jeżeli zasób ma takie wymagania to niech nam płaci za tę pracę. Lub w najgorszym przypadku sam tworzy schematy GML z przekazanych im plików txt. Inaczej nigdy nie zarobimy na naszej pracy.