TRAGICZNA SYTUACJA W GEODEZJI

Jesteśmy geodetami, mamy uprawnienia państwowe do samodzielnego pełnienia funkcji w zawodzie, prowadzimy działalność gospodarczą ale by zrobić jakąkolwiek pracę typu wytyczenie budynku, mapę do celów projektowych, inwentaryzację budynku czy przyłącza, podziału działki, to zgodnie z Prawem Geodezyjnym musimy:

1) Zgłosić do urzędu zamiar wykonania pracy, wykupić licencję na wykonanie pracy, odebrać materiały z państwowego zasobu. Czas oczekiwania na licencję i materiały, w zależności od urzędu od 1 dnia do 2 miesięcy. Bez zgłoszenia i licencji, pod groźbą kary nie wolno nam nic zrobić, nawet zinwentaryzować kabel przed zasypaniem.

2) Skompletować operat i złożyć go do weryfikacji przez urzędnika i nie musi on być geodetą z uprawnieniami a nawet w ogóle geodetą. I tu urzędy mają pole do popisu.
Urzędnik, który w życiu nie był w terenie, kontroluje naszą pracę, często konfabulując i nad interpretując przepisy. A bez pozytywnej weryfikacji nie możemy sprzedać naszej pracy i wystawić fakturę zleceniodawcy. Często taka weryfikacja trwa miesiącami.

3) Po wykonaniu zleconej przez prywatnego inwestora pracy, musimy przekazać nieodpłatnie do państwowego zasobu w starostwie wyniki pomiaru wraz z prawami do nich koniecznie w dodatkowej formie narzuconej nam przez urzędy (np GML), która w ogóle nie jest przydatna zleceniodawcy.

Niestety, takie mamy prawo. Stowarzyszenie PTG pisało petycje do ministrów, premierów, prezydentów o zmianę przepisów. Niestety nic to
nie dało. Ta droga okazała się nieskuteczna. Dlatego próbujemy zakładać ogólnopolski związek zawodowy geodetów, aby miał się kto upomnieć o nasze prawa.

J.P.

4 Komentarze

  1. Jeśli ktoś myśli ze likwidacja licencji czy weryfikacji jest lekiem na cale zlo w geodezji to jest wyjątkowo naiwny i świadczy tylko o infantylizmie części naszej zawodowej społeczności. Trzeba zacząć od tego, że geodezja to nie tylko wykonawstwo, ale to jest ogromny system informacyjny. Jest on zasilany danymi od wykonawstwa tylko w pewnej części. Dlaczego jest wiec tak złe? Jelit chodzi o wykonawstwo to jest złe bo wykonawców jest po prostu za dużo, to po pierwsze. Po drugie geodezja to nie jest jakaś wiedza takemna. Żeby być wykonawca trzeba mieć sprzęt i program do oblicze. Szkolenie ze sprzętu to jest jeden dzień plus oprogramowanie no to powiedzmy po tygodniu można ścigać. Podsumowujac żeby dzialac w geodezji i robić mapki wystarczy ok. Miesiąca nauki. A teraz niech ktosto porowna np. Z ilością nauki jaka misi włożyć programista w to żeby pisać programy nawet takie sredniozaawansowane. Około roku nauki i to dość intensywnej jednego języka, przy czym dla firm informatycznych jeden język to za mało żeby kogoś zatrudnic. Ponadto programista musi znać angielski na poziomie co najmniej b2. No i teraz j się pytam: czy nie jesteśmy poprosi za bardzo roszczeniowi? Ile lat musi uczyć się lekarz, który potem robi specjalizację 6 lat pracujac za 2200 światem piątek itd? Nas jest za dużo a wymagania mające kwalifikować adeptów geodezji do samodzielnego wykonywania zawodu są zbyt niskie. I nic tu nie pomoże łamany an strajk.

    • Naprawdę bardzo dziękuje Michal za ten komentarz. Własnie o coś takiego mi chodziło od dawna, ale w tzw. twarz nikt nie miał ochoty czy też odwagi zripostować moje tezy. Dlatego jeszcze raz dziękuję, chociaż to nie ja jestem autorem wpisu ale z każdym słowem tu zamieszczonym się w 100% identyfikuję. I dlatego chyba mogę przedstawić moje stanowisko w kilku kwestiach, które podniosłeś. Przede wszystkim to Michael chce zwrócić uwagę na podstawowy fakt, na tym blogu nie chodzi nam o że geodezja to nie tylko wykonawstwo, ale to jest ogromny system informacyjny.”
      My tutaj zajmujemy się zawodem GEODETY, i tylko tym. A nie GEODEZJĄ. A tym samym geodezja państwową, dlatego te kwestie na razie pominę ponieważ nie są w temacie.
      Inna sprawa to Twoje pojmowanie i wizerunek zawodu. To co przedstawiłeś o sprzęcie, programach i o miesiącu nauki… To nawet nie jest śmieszne. To jest tragiczne. Bo własnie takich “geodetów” spotykam w terenie w całej Polsce, którym wystarczą współrzędne i już wyznaczają oraz łamiąc prawo stabilizują słupki “PD” uważając, że mają do tego prawo. Tak to są ci reprezentanci naszego zawodu, którzy uważają jak Ty, ze na naukę tej profesji wystarcza miesiąc.
      A wszystkiemu jest winien ten komunistyczno-socjalistyczny system promujący złą robotę przez jej weryfikację dokonywaną nie przez przedstawicieli zawodu geodety, tylko przez urzędnika, który jak stwierdził były GGK wcale nie muszą mieć wykształcenia geodezyjnego nie mówiąc już o uprawnieniach. Bo przecież porównanie tego czy operat techniczny został sporządzony zgodnie z przepisami powszechnie obowiązującego prawa to przecież potrafi każdy urzędnik byle umiał czytać z pisaniem już niekoniecznie… Ja mając 47 lat praktyki w zawodzie geodety nadal się uczę, zagadnienia algorytmów i języków programowania zgłębiałem na procesorach 8 bitowych, i jako pierwszy na południu miałem komplet własnych programów geodezyjnych opartych na bazach i pseudo inteligentnych pętlach. Ale tylko dlatego, że widziałem w tym zysk, bo reszta liczyła na “kręciołkach” z użyciem tablic siedmiocyfrowych. Dlatego dzisiaj nikt mnie nie zauroczy informatyką bo gdy ja ją wykorzystywałem to inni byli jeszcze w fazie prenatalnej. Dlatego nie zgodzę się nigdy z tym, że ktoś miernictwo spłyca do czynności wyłącznie inżynierskich. To nie geodeta, to pomiarowy…

    • Szanowny Michale wybacz ale opowiadasz straszne niedorzeczności i nonsensy. Po pierwsze, to traktujesz nasz zawód tak jakbyś nie miał kompletnie doświadczenia zawodowego. A już przyrównywanie go do zawodu programisty to istna abstrakcja. W artykule jest mowa o tym jakie obowiązki ma geodeta przedsiębiorca, jak jest traktowany itd. Mowa też o zamiarze utworzenia związków zawodowych tj. organizacji obrony osób wykonujących zawód mierniczego i geodety. Na szczęście OZZG został powołany i skutecznie broni członków ale nie tylko, bo ustawowo ma prawo występować w obronie nie tylko członków związku ale wszystkich osób wykonujących zawód. I bez znaczenia czy te osoby chcą, zgadzają się byśmy występowali w imieniu wszystkich, a więc i tych niezrzeszonych w związkach.

  2. Taki kraj z ogromną liczbą urzedników i całym systemem biurokracji. Mnie zawsze dziwi to, że w zależności gdzie działam to urzednik urzędnikowi nie równy.

Komentowanie jest wyłączone.